Muzyka na Stelli

Jak wiadomo, muzyka łagodzi obyczaje i miałam możliwość to poczuć na własnej skórze.

Miałam pod opieką parę małżonków i trzeba było się nieźle uwijać w pracy. Praktycznie większość dnia spędzałam w kuchni, bo każde miało swoją dietę i musiałam biegać nieźle, by to wszystko ogarnąć, ale miałam też chwile wesołe, bo mąż zawsze prosił o radio, żeby muzyka grała, a mi też w to graj. Przetańczyłam naprawdę sporo z nim czasu i śpiewaliśmy duuuużo. Ja lubiłam sobie podśpiewywać pod nosem podczas pracy po polsku. Kiedyś mnie poprosił o polską piosenkę, a on mnie potem nauczył niemieckiej. Często śpiewaliśmy dla jego żony, która leżała w łóżku, a ona tak pięknie się wtedy uśmiechała.

Dodaj komentarz