Kiedyś była taka piosenka:” Kocham, to tak łatwo powiedzieć..”. Faktycznie, może się tak w pracy opiekunki zdarzyć. Można się tak zaangażować, że zajmując się chorym po prostu takiego kogoś traktujemy po pewnym czasie, jak rodzinę. Mamy podobne zainteresowania, upodobania w sensie jedzenie, podobne poczucie porządku i podobny humor. No i jak tu się ni zaprzyjaźnić, kiedy podczas urlopu dostajemy nagle z Niemiec kartkę z życzeniami na urodziny, imieniny, czy święta. Jest to naprawdę bardzo, ale to bardzo miłe. Idzie to spontanicznie i nikt nikogo się nie boi. Nikt nie ma do nikogo żadnej „ansy”, a wprost przeciwnie, dajemy w dwie strony od siebie i faktycznie przybywa nam nowy członek rodziny. Tylko brać i się cieszyć. A jeszcze zaprosić, o ile będzie taka możliwość , takiego człowieka do siebie, do PL-u i sprawić mu przyjemność pokazując jemu swoje miasto i swoją rodzinę. Fajne, co nie?
Cebula
Jak mówił Schrek, człowiek jest jak cebula i posiada warstwy. U naszych podopiecznych chyba także musimy odkrywać ich charakter warstwa po warstwie. Czasami trwa to dłuuuugo, ale potem zyskujemy. Cebula potrafi być łagodna, a przez to nawet słodka, ale bywa, że jest ostra i szczypie w oczy aż łzawią. Wystarczy tę warstwową bombę rozbroić, a praca od razu się układa. Rozmawiałam z moją zaprzyjaźnioną psycholożką na ten temat i przyznała mi rację we wnioskach. Doszłyśmy do tego samego punktu. Nawet nie spodziewałam się, że mam talent do psychologii. Zawsze uważałam, że ja tylko dzielę włos na czworo, ale chyba poprzez pracę się kształcimy i mamy coraz większe rozeznanie w charakterach ludzkich.
Spaleni
…A może wypaleni w pracy opiekuna, czy opiekunki. Trzeba bowiem przyznać, że praca nie należy do łatwych i musimy sobie radzić szczególnie przy osobach leżących. To nie jest takie proste, bo to zupełnie inaczej wygląda, jak opiekowanie się osobą, która potrafi trochę chodzić, wstać praktycznie samemu z łóżka i wyjeżdżać na spacer na wózku, gdzie oboje ( i chory i ja) mamy sposobność rozprostować kości i zażyć trochę świeżego powietrza. Zawsze potem, kiedy wracamy już do domu, to w zależności, co nam się trafiło, zrzucamy balast z siebie i albo jesteśmy wypaleni, albo zadowoleni z dobrze wypełnionego obowiązku. Nie dać się tylko wypaLENIU. Powiedzenie za 100pkt i zatemperowane kredki.
Palonko
Tę rzecz można rozdzielić na trzy. Można przecież się palić do roboty (np. w opiece), Można palić papierosy, albo trawkę i można też palić za sobą mosty lub budynki. We mnie budzi się trochę strachu wobec trzeciej opcji. Mosty można za sobą palić w przenośni lub naprawdę. Trzeba by być jakimś poronionym głupcem, żeby taki numer wyciąć. No podłożyć ładunki wybuchowe i wysadzić w powietrze. Tylko potem kto tam przejedzie? Normalnie aż strach się bać. Ale są takie świry i co tu poradzić? No chyba gorzej podpalić budynek. Przecież tu nawet nie chodzi o samą budowlę, ale także o życie ludzi i ich majątki! Ja osobiście wolę się palić do roboty i popalić w przerwach sobie papierosy. I takim „gorącym” akcentem rzucam temat do przemyśleń.
Egzystencja
Ja rozróżniam dwie egzystencje, jako opiekunka. Pierwsza forma to ogólna, czyli forma życia, czyli jak żyjemy na co dzień: czy dobrze czy źle, co robimy jak nam się żyje. Druga forma jest chyba trochę gorsza, bo możemy się spotkać, jako opiekunki z takim wypaleniem w pracy, że tylko nas stać na pracę faktycznie egzystencjonalnie i tylko wykonujemy pracę, jak takie roboty, bez ochoty, uśmiechu i z rezygnacją. Polecam trochę jednak odpocząć, ponieważ takim smutkiem można sobie zaszkodzić na Steli. A propo’s Steli: Tym mianem nazywają chłodny wiatr w Argentynie.
Foodloose
Nie byłoby opiekunki Iwony, żeby znowu ześwirowała na punkcie muzyki. Ten akurat kawałek znam z młodzieńczych czasów. O ile dobrze pamiętam, to było to (a dobrze pamiętałam) w 1984-ym roku i na liście przebojów Niedźwieckiego miało pierwsze miejsce trzy tygodnie. Jak widać sam utwór jest końcowym utworem filmu pod identycznym tytułem. Widziałam ten film i wciąż chciało mi się tańczyć i śpiewać potem. Teraz mamy już taką możliwość przez internet, ale tak to człowiek musiał czekać aż pokażą w telewizji. zobaczcie, jak długo trzeba było czekać… Ja musiałam poświęcić 27 lat, jak widać. Dopiero teraz zobaczyłam to w necie. Polecam, jako opiekunka, by było Wam wesoło.
Dzieci
Jak tu zostawić dzieci, wyjeżdżając do opieki? Dylemat zawsze będzie i pomimo tego, że będziemy w rozterce, to ruszamy w drogę, by zarobić na ich lepsze utrzymanie. Stąd też czasami konto walutowe, by na bieżąco przesyłać pieniądze. Domownicy zajmą się resztą. A jeśli nie mamy zaufania do rodziny to trudno. Konto walutowe jest przydatne wtedy, by nikt nam nie zrobił z domowników „koło pióra”. Malutki przelew i lecimy z tym światem. Kwestia zaufania.
Co jeść
No faktycznie. Co wziąć na drogę na drogę do jedzenia. Każdy z opiekunów bierze na pewno to, co lubi. Jedni kanapki z „padliną”, inni słodkości, albo diabli wiedzą co. Ja tak sobie myślę, że zdrowo byłoby wziąć nawet tą padlinkę do bułki, coś słodkiego (batonik z ziarnami, cukierki), owoce (najlepiej chyba jabłka). Pamiętać o wodzie, nie sokach sztucznych, albo coli. Ale każdy i tak weźmie, co chce. Dla mnie ważne, by było to zdrowe. Jeżeli już padlinka to z sałatą (bo mięso do trawienia potrzebuje wody), jakąś rzodkiewkę, a latem pomidora lub ogórka małosolnego zapakowanego w pudełeczko z innymi warzywami…..i chyba jest OK. Dajcie cynka ludki cynka, co bierzecie. Pozdrawiam.
Musimy śmigać
Wyjeżdżając do pracy w roli opiekuna, musimy się spieszyć. Szybko dać bagaż do busa, szybko zająć miejsce, żeby nie opóźniać podróży. No i śmigamy. Mam tylko nadzieję, że towarzystwo w busie będzie wesołe i stworzycie z innymi uczestnikami podróży niezłą ekipę.
Kiedyś miałam taką sposobność i szczęście jechać z ludźmi, którzy mieli poczucie humoru i zrobił się wtedy „wesoły autobus”. Ponadto mieliśmy w ramach muzyki disco polo i aż chciało się tańczyć. Tylko jak? Zostało nam śpiewanie i raptem nikomu nie chciało się spać. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy każdy był już na miejscu. Szkoda tylko, że ta ekipa powoli się się kurczyła i było wszystkim przykro, że już się rozstajemy.
Wskrzeszenie miłości
Musimy nie raz zmusić się do wyjazdu, jako opiekunki, ale potem okazuje się, że to ma wpływ zarówno dla podopiecznych, jak i dla nas. zyskujemy sympatię i zaangażowanie także rodziny i czujemy się praktycznie nie, jako opiekunki, ale część rodziny. Potem mamy z nimi kontakt już na stałe i to jest takie fajne. Oj, żeby wszyscy mieli taką sposobność…Mamy na początku opory, a tu Love Resurection…………………………iżeby zawsze tak było, o ile ktoś zna trochę angielskiego i chce wskrzesić miłość do ludzi. Czyli posłuchać i sobie śpiewać…